— Słusznie. A czy zna pan niejakiego sennora, a raczej pana Magnusa?
— Ma pan na myśl naszego przedstawiciela w Meksyku? Cóż takiego?
— Oto!
Sępi Dziób podał czwarty dokument. Komisarz przeczytał, jeszcze raz obejrzał trappera i rzekł:
— Paszport wydany przez tego urzędnika. Skąd pan zna pana Magnusa?
— Byłem u niego na obiedzie.
— Jako zaproszony gość? Ale panie kapitanie, muszę panu powiedzieć, żeś mnie poprostu za nos wodził! Ten strój to chyba meksykański?
— Tak; zwykle jestem ubrany mniej niż skromnie, ale kiedy przychodzi się do posła, wkłada się coś lepsezgo. Rozumie pan chyba?
— Czy wolno pana zapytać, co go sprowadza do Polski?
— Sprawy rodzinne i polityczne.
— Rodzinne? Czy pan ma tu krewnych?
— Nie krewnych, lecz znajomych.
— Gdzie?
— W Zalesiu. Odwiedzam hrabiego Rodryganda i jego rodzinę.
— Czy mogę wiedzieć, dokąd się pan udaje?
— Do stolicy.
— Ach! W tajnej misji?
— Być może. Widzi więc pan, że nie mogłem odpowiadać w obecności brata pana.
— Stanowczo. Proszę o wybaczenie.
Sępi Dziób kładł z powrotem wszystko do wor-
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 73.djvu/16
Ta strona została skorygowana.
— 2044 —