Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 73.djvu/20

Ta strona została skorygowana.
—   2048   —

Landolę. Słyszała rozmowę kelnera z gościem i była ciekawa widoku człowieka, z którego kelner tak sobie dworował.
— Pański dowód? — zapytał kelner.
— Do piorunów! Tak panu pilno? — krzyknął Sępi Dziób.
Zapytany wzruszył ramionami.
— Policja zakazała wam wynajmowania pokojów, zanim się dowiemy, kim jest gość.
— A więc dom wasz jest zwyczajną knajpą, w której nie ma księgi obcokrajowców?
Ton jego zdania wywarł wrażenie.
— Może pan dostać księgę.
— Przynieś ją pan! Ale powiedz mi uprzednio, czy znasz niejakiego porucznika huzarów Roberta Helmara.
— Nie.
— A więc jeszcze nie przyjechał?
— Nic o nim nie wiem.
Wówczas odezwała się dziewczyna:
— Ja znam pana porucznika.
— Ach! Czy już tu mieszkał? — zapytał traper.
— Nie. Znam go, ponieważ pochodzę z okolicy Zalesia.
Przybywam stamtąd. Spotkałem porucznika u hrabiego de Rodriganda i umówiliśmy się tutaj na dzisiaj.
— W takim razie na pewno przybędzie — odpowiedziała dziewczyna. — Czy zamówi pan także dla niego pokój?
— Nie wspominał mi o tym. Ale, — rzekł, zwra-