nie kroki. Jeżeli się nie uda unieszkodliwić tych ludzi, jesteśmy zgubieni.
Józefa
Czytelniczka tego listu powyższego, tak samo jak i sprzymierzeniec jej Gasparino, nie przeczuwali nawet, że podane w liście fakty są już grubo spóźnione. Nie tylko wrogowie Corteja, lecz sam Pablo i Józefa Cortejo znajdowali się w tej chwili w mocy, niesamowitego doktora Hilaria.
Klarysa opuściła bezwładnie rękę, w której trzy, mała list.
— Więc wszyscy żyją! Jakie okropne niebezpieczeństwo! Nie będziemy mogli spożywać w spokoju owoców naszej pracy.
— Daj spokój tym zawodzeniom! Nie doprowadzą do niczego. Trzeba działać. Musimy zacząć od początku, od hrabiego Fernanda. Mści się na nas łagodność Pabla.
— Nie była to tylko miękkość serca. Przecież sam mówiłeś, że Pablo chciał przez tę pozorną łagodność przyłożyć nam nóż do gardła.
— Było to niewątpliwie podstawą jego działania. Ma córkę, a ja syna. Syn mój dziedziczy hrabstwo; miał ożenić się z Józefą, aby dziewczyna mogła być wspólniczką w zyskach. Alfonso nie chciał jej. Pablo i Józefa nie przebaczyli nam tego nigdy, choć zostawiliśmy im meksykańskie dobra.