Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 74.djvu/21

Ta strona została skorygowana.
—   2077   —

ście się do jego poleceń? Naprzykład w sprawie Zorskiego i towarzyszy?
— Przecież nie żyją!
— A może są również w niewoli?
— Nonsens!
— Może wysadzono ich na wyspę?
— Pozwólcie sennor, że zapytam, czy się wam nie roi?
— Tak; miałem sen. Śniło mi się, żeście z pewnych przyczyn nie potopili tych jeńców. Śniło mi się, żeście ich zawieźli na bezludną wyspę, aby na wypadek jakiegoś zatargu ze mną mieć ich pod ręką. Wszyscy ci ludzie chodzą teraz wolni po Meksyku, a raczej, ściśle mówiąc, siedzą w głównej kwaterze Juareza.
Landola pochylił się naprzód, usiłując ukryć przerażenie.
— Musiały to być upiory!
— W takim razie upiorem musiałby być i don Fernando, który, zdaniem waszym, pozostał przecież przy życiu.
— Hrabia Fernando? Jest z nimi?
— Tak. Są wszyscy razem.
— Don Fernando razem z nimi? Cóż za bajki wam opowiedziano?
— Bajki? — zawołał Cortejo. — I to wy macie czelność mówić! Więc przypuszczacie, że poto kazałem zaprzęgać i przyjechałem z Rodrigandy do Barcelony, aby opowiadać bajki?
Landola zdołał się opanować. Nie wątpił już, że