jest zdemaskowany. Postanowił więc sparaliżować zamiary przeciwnika ostrym wystąpieniem.
— Mówicie o czelności? — rzekł tonem pozornie chłodnym, który jednak świadczył o najgłębszym wzburzeniu — trudno mi bowiem prowadzić rozmowę w tym tonie. Nie jestem łotrem.
Cortejo, obrzuciwszy go groźnym spojrzeniem, wzruszył ramionami i rzekł:
— Czy można nazwać inaczej człowieka, poszukiwanego przez policję?
— Sennor! — rzekł gniewnie Lando a podniesionym głosem. — Dochodzenia policyjne przeciw mnie są tylko rezultatem mojej działalności politycznej. Wiecie przecież, że jako wywiadowca hiszpański objeżdżałem Europę Centralną. Poszukują mnie.
— Tylko dlatego, żeście byli wywiadowcą? To kłamstwo!
— Sennor Cortejo!
— Powtarzam: to kłamstwo
— Sennor, czy nie odwołacie tego natychmiast?
— Ani mi się nie śni. Władze tutejsze poszukują was ze względu na sprzeniewierzenia. Chcą was unieszkodliwić.
— Niech spróbują. Nie sądzę, by się udało mnie schwytać.
— Nie bądźcie zbyt pewni siebie! Cóżbyście powiedzieli, gdybym zawołał pierwszego z brzegu policjanta i powiedział, żeście Landola?
— Miałbym w więzieniu towarzysza, odpowiedziałbym bowiem wszystko, co mi o was wiadomo.
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 74.djvu/22
Ta strona została skorygowana.
— 2078 —