Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 74.djvu/25

Ta strona została skorygowana.
—   2081   —

— Przehulalem, przegrałem, przepiłem.
— Do diabła! Niemądry z was człowiek.
— Niemądry? Pah! Trzeba chwytać każdą chwilę, jeżeli nie wiesz, czy cię jutro nie powieszą. Aby was jednak nieco uspokoić i pocieszyć, wyznam szzerze-, że schowałem nieco pieniędzy.
— Ach, tak! Więc jednak ukryliście coś?
— Ale mniejsza z tym. Powrócimy do poprzedniej rozmowy.
— Don Fernardo wypłynął znowu na powierzchnię.
— Jakże mu się udało zbiec?
— Nie wiem. Dokąd go uwieźliście?
— Do Harraru. Dostęp do tego kraju jest niezwykle trudny. Byłem przekonany, że uciec niepodobna. Nie pojmuję, w jaki sposób don Fernando się wydostał.
— Zapewne dowiemy się kiedyś szczegółów. Jakże wygląda sprawa pozostałych, o których zatopieniu pisaliście?
Landola zdobył się na wymuszony uśmiech.
— Uważacie, że żyją jeszcze? Oświadczam więc, że nie utonęli wtedy.
Cortejo odparł z gniewem:
— Kpicie jeszcze mnie? Nie widzę powodu do żartów. Sprawa jest poważna i niebezpieczna. Dlaczego nie pozabijaliście wtedy, tych ludzi?
— Po pierwsze otrzymałem za mało pieniędzy, po drugie zaś śmierć tych ludzi nie przynosiłaby, żadnyh korzyści. Nie wszystkie kanalie są ucz-