kie pan rzuca z faktem, że jest pan pełnomocnikiem hrabiego Alfonsa?
Cortejo uśmiechnął się porozumiewawczo.
— Sądzi pan, ze hrabia Alfonso ma z tym podejrzeniem coś wspólnego? Może to i racja. Ale chcę odpowiedzieć na pańskie pytanie. Postanowiłem zbadać tajemnicę zamku Rodriganda; mogę to uczynić tylko przy ciągłym kontakcie z zamkiem. Dlatego zgodziłem się zostać pełnomocnikiem hrabiego, tak samo, jak byłem kiedyś pełnomocnikiem poczciwego hrabiego Manuela.
Kapitan nie mógł dłużej panować nad sobą i przerwał z ożywieniem:
— W takim razie muszę panu zdradzić tajemnicę: jest pan u celu!
— Czy mnie słuch nie myli? A więc pan mógłby mi być pomocny? W każdym razie podziwiam pańską dokładną znajomość stosunków, panujących w rodzinie Rodrigandów. Biada winnym, gdy się nareszcie wszystko wyjaśni!
Podniósł się z miejsca i tak doskonale udawał entuzjazm, że porwał kapitana. Wagner również zerwał się z krzesła, wyciągnął do Corteja ręce i zawołał:
— Doskonale, chcę być z panem zupełnie szczery! Czy wie pan do kogo należy ten statek? Do hrabiego Fernanda de Rodriganda.
— To być nie może! Hrabia przecież nie żyje!
— Skądże znowu? Żyje!
— Co? Żyje? Hrabia Fernando żyje? Na miłość Boską, gdzież jest?
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 75.djvu/16
Ta strona została skorygowana.
— 2100 —