— Niezupełnie. Jedno oko jest bezwątpienia stracone, lecz drugie uratowaliśmy przy pomocy, cudownego zioła.
Grandeprise opowiedział, jak wraz z Cortejem przybył do hacjendy del Erina, znajdującej się w posiadaniu Misteków, jak się udało oswobodzić Józefę i uciec wraz z nią.
— Dlaczego pan mu pomógł?
— Muszę wyznać szczerze, że towarzyszyłem Cortejowi jedynie dlatego, że obiecał mi spotkanie z niejakim Landolą, którego szukam od lat. Cortejo oświadczył, że oczekuje listu z Hiszpanii; brat ma go poinformować o miejscu pobytu Landoli. Po ten właśnie list przybyłem tutaj.
— Więc tak panu zależy na Landoli? Czegoż od niego chcecie?
— O tym tylko on się dowie.
— Nie musi to być nic dobrego, skoro nie ma pan chęci odkryć swych zamiarów.
Grandeprise wzruszył ramionami.
Zabrał głos Landola:
— Jeżeli sennor zechce nam towarzyszyć do klasztoru della Barbara, ujrzy Landolę. Naznaczyliśmy mu tam spotkanie. Przybędzie do klasztoru w tym samym dniu, co i my.
— Dobrze. Zaprowadzę was.
— Przedtem jednak zboczymy na krótko do Meksyku.
— Na to nie mam czasu.
— W takim razie nie spotka pan Landoli.
Strzelec obrzucił badawczym spojrzeniem obu
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 75.djvu/25
Ta strona została skorygowana.
— 2109 —