Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 76.djvu/5

Ta strona została skorygowana.
—   2115   —

— To mój ojciec! Pan zna mego ojca? Co za niespodzianka!
— Pan jest Polakiem? — zapytał Wagner również po polsku.
— Oczywiście, panie kapitanie, gdzie pan spotkał mego ojca? Gdzie się pan z nim rozstał, gdzie teraz przebywa?
— Tego dokładnie nie wiem; w każdym razie w Meksyku. Przybyłem tu na swym statku, aby ojca pańskiego i jego towarzysza zawieść do ojczyzny.
Usiedli. Robert zaczął prosić:
— Panie kapitanie, proszę o wiadomości o ojcu.
— Chętnie, drogi panie, proszę jednak o nieco cierpliwości. Wszedłem tu tylko na szklankę wina, poluję bowiem na kogoś. Szukam dwóch złoczyńców. Muszę ich schwytać.
— Złoczyńcy? Cóż uczynili?
— Co uczynili? Ci ludzie... Pan z pewnością zna tych łotrów! To Landola i Gasparino Cortejo.
Robert pobladł z radości.
— Landola i Gasparino Cortejo? Szuka ich pan tu, w Meksyku, w Veracruz?
— Tak jest, panie poruczniku. Stoi przed panem największy osioł, jakiego kula ziemska kiedykolwiek nosiła. Wiozłem obu na swym statku z Rio de Janeiro, nie przeczuwając, kim są. Ten zwyczajny marynarz nabrał co do nich podejrzenie, zwrócił na nich moją uwagę, ale nie dawałem wiary. Dopiero wtedy dowiedziałem się, kim są, gdy opuś-