— Dobrze. Gdzie klucz z którym otwiera się wszystkie cele?
— Mam przy sobie.
— Za mną! Naprzód!
Grandeprise pamiętał po oświetlonym oknie, że cela, o którą mu chodzi, znajduje się na pierwszym piętrze. Udał się tam i stanął przed celą Nr.32.
— Otworzyć! — rozkazał.
Klucznik spełnił rozkaz bez wahania. Stojący przed drzwiami wartownik usunął się. Drzwi się otworzyły. Przy świetle latarki klucznika aresztowani ujrzeli francuskiego oficera.
— Wyście adwokat Antonio Veridante? — zapytał Grandeprise Corteja.
— Tak jest.
— A to wasz sekretarz?
— Tak.
— Pokażcie-no!
Ostatnie słowa skierowane były do klucznika, z którego rąk Grandeprise wziął latarkę. Udał, że chce oświetlić twarze obydwóch aresztowanych, mamanipulował jednak tak, aby jego twarz mogli zobaczyć. Zorientowali się w jednej chwili, kto przed nimi stoi.
— Tak, to oni! — rzekł. — Gubernator chce ich natychmiast widzieć. Wiadomo mu, że są podejrzani o stosunki z Juarezem. Zabiorę ich ze sobą.
Zwracając się do klucznika, wyciągnął potwierdzenie odbioru i rzekł tonem, wykluczającym wszelki protest:
— Oto dowód, podpisany przez gubernatora,
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 77.djvu/17
Ta strona została skorygowana.
— 2155 —