tylko podobne w ogólnych zarysach. Z tego powodu muszę sobie zapewnić samodzielność myślenia i działania.
— Któż zamierza zaatakować pańską samodzielność? Mówi pan tylko, iż autor książki idzie za daleko. Ja zaś uważam za obowiązek przyzwoitości bronić go przed tym zarzutem.
— To był tylko sąd, a nie zarzut, — tłumaczył się krótko doktór Hilario.
— Cieszy mnie to nietylko ze względu na pana, ale i dlatego, że często musimy postępować w myśl zasad tej książki. Otrzymacie za chwilę dowód, że tak właśnie jest. Będziecie mieli sposobność dokazania czynu duchowego, z którego będziecie mogli być dumni, czynu, który zostanie sowicie nagrodzony.
— Jestem gotów przyjąć waszą propozycję.
Mały ujął szklankę, zwilżył wargi winem, rozsiadł się wygodnie w krześle i rzekł:
— Znacie stan naszego kraju; wiecie, czego ludzie tych samych poglądów, co my, oczekiwać mogą. A może uważacie, że zbawi nas Juarez?
— Skądże znowu! W żadnym wypadku.
— Może więc jesteście zdania, że zbawienie przyniesie Maksymilian Austriacki, lub któryś i przywódców, stojących zdala od naszych zasad, nie umiejących zaspokoić naszych żądań i wprowadzić w życie?
— Stanowczo nie.
— Dobrze. Zastanówmy się więc, czy istotnie
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 78.djvu/14
Ta strona została skorygowana.
— 2180 —