wym złotem. Dwóch ludzi wystarczy, aby się plan udał. Jednego już mamy. Drugim pan będzie.
— Ja? — zapytał Hilario, znowu przerażony. — Ja mam radzić cesarzowi, aby nie odchodził z Francuzami? Tego nie potrafię!
— Damy panu wszystkie środki, potrzebne do przekonania Maksymiliana, że macie rację.
— Nie uwierzy mi.
— Pan go nie zna, za to my poznaliśmy go na wylot.
— A więc mam opuścić Santa Jaga i udać się do Maksymiliana? Niepodobieństwo! Ważne sprawy zatrzymują mnie tutaj. Mam zobowiązania...
— Wystaw pan rachunek, my go wyrównamy.
— Uważam, że się nie nadaję do tego rodzaju przedsięwzięcia.
— Pan się myli. Nie wątpimy, że jest przeciwnie.
Hilario znalazł się w ogromnie kłopotliwym położeniu. Kłamał, że się nie nadaje. Myślał jednak o jeńcach, trzymanych w piwnicy, których trzeba było dozorować i żywić. Czyż mógł się ruszyć Z miejsca?
— Nie — rzekł. — Proszę zrezygnować z mojej osoby. Są przecież inni, którzy zasługują na wyróżnienie tego rodzaju.
— Ci inni mają swoje zajęcia. Przynoszę panu rozkaz zjawienia się w ciągu dziesięciu dni w stolicy.
— Przecież Maksymilian przebywa w Cuernavacca.
— Zaprosi pana do Meksyku. Jak pan widzi,
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 78.djvu/17
Ta strona została skorygowana.
— 2183 —