ru kropel toloadżu sprowadzono obłęd na kilka głów koronowanych.
— Nic o tym nie wiem — odparł starzec, nadrabiając miną.
— Opowiadają o pewnej cesarzowej, której lud nie znosił, bo została mu wraz z mężem narzuconą. W pewnym starym klasztorze mieszkał stary lekarz, który oddawał się gorliwie nauce medycyny i był specjalnym znawcą toloadżi.
Hilario zakaszlał.
— Trapi pana kaszel? — zapytał grubas szyderczo. — Jest pan chory?
— Nie.
— Nudzi pana moje gadanie?
— O nie!
— W takim razie będę opowiadał dalej. — Otóż do tego starego sennora przybyli dwaj mężczyźni i zażądali, aby im dał truciznę, która sprowadza obłęd. Nie ukrywali, że jest przeznaczona dla cesarzowej. Mimo to otrzymali ją, oczywiście po zapłaceniu pewnej wysokiej sumy, której wysokość jest mi nawet znana.
— Czy to nie bajka, nie wytwór fantazji? — rzekł starzec, któremu pot wystąpił na czoło.
— O nie! Cesarzowa została otruta. Trucizna działała powoli, przygotowując nadejście obłędu. Cesarzowa musiała odwiedzić drugiego cesarza, który decydował o jej koronie. Chciała go prosić o spełnienie pewnej prośby, cesarz nie spełnił jej jednak. Wkrótce potem straciła zmysły.
— Może choroba wynikła z rezultatu podróży?
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 78.djvu/20
Ta strona została skorygowana.
— 2186 —