— Mówiliśmy o rozkazie, który sennor miał mi zakomunikować.
— Tak, racja! No i cóż? Czy rozkaz jest panu miły?
— Hm, tegobym nie powiedział, — syknął Hilario przez zaciśnięte zęby.
— Ale nie jest niemiły?
— Nie — wykrztusił.
— Doskonale! Jestem z pana zadowolony. Nie będziemy więcej mówić o toloadżi i obłąkanej cesarzowej. Nie przypuszczam, ażebym był zmuszony do odgrzebywania tej sprawy. — W ogólnych zarysach poznał pan zadanie, które panu przypadło w udziale; szczegółowe instrukcje otrzyma pan w stolicy. Chciałbym jeszcze pomówić o kilku sprawach. Czy pan sądzi, że Juarez ma do cesarza jakąś osobistą urazę?
— Sądzę, że jest przeciwnie.
— Jestem również tego zdania. Mam na to dowody. Juarez będzie się starał ochraniać cesarza. Prowadzi z nim nawet tajne układy, by uratować Maksymiliana.
— Czy na dworze Maksymiliana są ajenci Juareza?
— Tylko jeden. Jest nim kobieta. I bardzo niebezpieczna. Piękna, sprytna, zwinna, chytra, jakby stworzona do roli tajnego agenta politycznego. Przejrzeliśmy ją na wskroś. Inni nie podejrzewają jej nawet. To entuzjastyczna zwolenniczka Juareza. Potrafiła jednak wpoić Francuzom przekonanie, że im sprzyja.
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 78.djvu/22
Ta strona została skorygowana.
— 2188 —