— Znałem i ja podobną kobietę.
— To rzadko spotykane typy. Ta, o której mówiłem, wywiodła w pole Francuzów i wydała Juarezowi Chihuahua.
Starzec zerwał się z miejsca.
— Do kroćset! Czy nie nazywa się przypadkiem Emilia?
— Tak — odparł Arrastro. — Nazywają ją sennoritą Emilią. Czy to ta, którą znacie?
— Tak. Gdzież teraz przebywa?
— W Cuernavacca.
— Czyżby miała dostęp nawet do cesarza?
— Nie. Ale pertraktuje z jego otoczeniem.
— Czy mam z nią wejść w kontakt?
— Oczywiście. Będzie pan musiał podjąć z nią walkę.
Stosunek Hilaria do całej sprawy zmienił się w jednej chwili. Pewność, że spotka Emilię, pogodziła go w zupełności z powierzonym mu zadaniem.
Obydwaj spiskowcy rozstali się po przyjacielsku. Tajemniczy grubas dosiadł konia i zaczął zjeżdżać z klasztornej góry. U jej podnóża spotkał dwóch jeźdźców, jadących pod górę. Konie mieli zmęczone, wyczerpane. Widocznie podróż znużyła ich bardzo. Zatrzymali się. Jeden zapytał:
— Powiedzcie, sennor, to miasteczko przed nami nazywa się Santa Jaga, a budynek na górze należy do klasztoru della Barbara, nieprawdaż?
— Tak.
— Zna pan klasztor? Czy nie mieszka tam w nim niejaki doktór Hilario?
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 78.djvu/23
Ta strona została skorygowana.
— 2189 —