Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 79.djvu/16

Ta strona została skorygowana.
—   2212   —

prawem? Czy nie wiecie, że wstać należy, kiedy się rozmawia z podoficerem Jego Cesarskiej Mości?
— Dobrze, wstanę, ale na waszą odpowiedzialność, — rzekł Robert ze swobodą. — Podkreślam, że robię to dla świętego spokoju i powtarzam pytanie: jaką kwaterą przeznaczono wam na noc dzisiejszą?
— To nie wasza sprawa!
— Owszem, moja. Jeżeli oddział wasz otrzymał rozkaz rozbicia tutaj namiotów, ustąpię chętnie. Jeżeli jednak macie kwaterę w mieście, zostanę, bo prawo moje do tego miejsca nie jest gorsze od waszego.
Stary spojrzał na młodzieńca ze zdumieniem.
— Coście wy za jeden? Zachowanie wasze każe przypuszczać, że się znacie na przepisach służbowych.
Podczas rozmowy sierżanta z Robertem zaciekawieni żołnierze otoczyli ich szerokim kołem.
— Umiecie czytać, sierżancie? — pytał Robert.
— Mille tonnerres! — zaklął stary. — Jak śmiecie wątpić?
— Pytam, ponieważ znałem wielu sierżantów, analfabetów. Choć mógłbym odwołać się do waszego komendaneta, nie wzgardzę rozmową z wami. Czytajcie, kolego!
Wyciągnął z pośród papierów paszporty, sporządzone w języku francuskim, i wręczył sierżantowi.
— Nie wierzę, aby się tam znalazło co mądrego — mruknął stary. Podszedł do ognia, aby dokład-