Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 79.djvu/4

Ta strona została skorygowana.
—   2200   —

Zorski, Mariano, Bawole Czoło, Niedźwiedzie Serce i całe ich otoczenie. Brat pana zdecydował się zwierzyć przede mną ze wszystkiego i postąpił słusznie.
— Gdzież przebywa Zorski i jego towarzysze? — zapytał niecierpliwie Landola.
— Oh, niedaleko stąd, — rzekł starzec z uśmiechem.
— W głównej kwaterze Juareza?
— Nie. W mojej.
— W pańskiej? Nie mówi pan chyba o klasztorze?
— Ależ owszem.
— Co? — zawołał Cortejo, zrywając się z miejsca — Są tutaj?
— Ależ tak.
— Pan ich schwytał?
— Tak jest.
— Dzięki, stokrotne dzięki szatanowi! Jakże pan dokonał tego mistrzowskiego obrotu?
— Ach, sennores!
Starzec z dumą opowiedział o swoim triumfie.
— Wspaniale! unosił się Cortejo. — A więc musimy zejść na dół i zobaczyć ich?
— Rozumie się, sennor. Skoro przywitacie się z Pablem i Józefą, będziecie mogli zobaczyć jeńców.
— Ah, to dopiero będzie satysfakcja! Co też powiedzą na mój widok?
— A na mój? — zgrzytnął Landola.
— Będą się z pewnością bardzo cieszyć — szydził starzec.