— Nie.
— Hm. Do jakiej flaszki należy ten korek?
Gerard schylił się i podniósł mały korek, leżący na ziemi obok wielkiego kotła z wodą. Maria chciała go wziąć do ręki, ale Gerard nie pozwolił.
— Uwaga! W sprawach tego rodzaju nigdy ostrożność nie bywa przesadna. Niech pani obejrzy korek, nie dotykając.
— Nie mamy takiej flaszeczki.
— Hm — mruknął Gerard, raz jeszcze spojrzawszy na korek. — Jest dotąd mokry, a część, która tkwiła w szyjce, ściśnięta. Dałbym głowę, że ten korek przed pół godziną tkwił we flaszce. Złoczyńca zgubił go i albo nie szukał wcale, albo nie mógł znaleźć w ciemności.
— Cóż mu po flaszeczce? — zapytał Arbellez. — W każdym razie mamy trudny do zgryzienia orzech.
— Chwila namysłu, a rozwiążemy zagadkę, — zapewnił trapper. Podszedł do okna, aby je zbadać. Wszedł tędy — rzekł. — Na trzewiku miał trochę wilgotnej ziemi. Trochę błota zostało na oknie, trochę leży tutaj. — Oświetlił latarką kocioł z wodą, Obok widniała grudka lepkiego błota. — Sennor Arbellez, jaki wniosek stąd, że obok kotła leży grudka błota?
— Ten, że obcy stał przy kotle, — odparł hacjendero.
— Słusznie. Ale korek również leżał tutaj. Wnosić z tego można, że nieznajomy w kuchni odkorkował flaszkę. Zachodzą dwie ewentualności.
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 80.djvu/18
Ta strona została skorygowana.
— 2242 —