Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 80.djvu/5

Ta strona została skorygowana.
—   2229   —

— Uciekła — rzekł. — Hm, nie biorę jej tego za zło. To jednak setny głupiec!
— Dlaczego? — zapytała stara, korzystając z tego, że pan w drodze wyjątku rozmawia ze służbą.
— Ponieważ się żeni — odparł.
— Oh, Madonna, czy to naprawdę takie głupie? To nie głupota wziąć sennoritę Rezedillę za żonę. Po pierwsze jest miła, po drugie przystojna, po trzecie zamożna, po czwarte...
— Po pierwsze, po drugie, po trzecie i po czwarte powinnaś trzymać pysk! — przerwał gniewnie.
— Nie dam mu Rezedilli za żonę. Choćby był od głowy do stóp ze złota, nie dostałby mej córki. Umyśliłem sobie kogoś innego za zięcia, jemu też ją oddam. Nie poto starannie ją wychowałem, aby wyszła zamąż za strzelca. Dostanie lepszego męża!
Cieszę się, że Rozedilla nie chce o nim słyszeć. Niech zostanie tam, dokąd uciekła. Gerard chciałby coś zjeść. Przyrządzimy mu posiłek bez pomocy Rezedilli.
Zakrzątał się w kuchni wraz ze starą.
Tymczasem służba zajęła się rozlokowaniem mułów i towarów Gerarda.
Gerard wszedł po schodach na górę. Stanąwszy przed drzwiami pokoju Rezedilli, który pozostawał mu żywo w pamięci, zapukał delikatnie. Usłyszawszy ciche: — Wejść! — otworzył drzwi. Rezedilla stała przy oknie. Piękne oczy były jeszcze wilgotne od łez. Zbliżył się.