Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 81.djvu/10

Ta strona została skorygowana.
—   2262   —

— Milionem? Łotrze! Nie masz przecież ani grosza. Zabiorę ci wszystko, nawet twe podłe życie.
W tej chwili Grandeprise oświetlił latarką stojącego za sobą Zorskiego. Cortejo go poznał.
— Zorski! — zgrzytnął zębami.
Pablo Cortejo i Józefa poruszyli się również, ujrzawszy Zorskiego.
— Wolny! — syknęła Józefa.
— Wszystko pójdzie dobrze — rzekł Robert — Nie ma tu już nic do przygotowania. Wracajmy do przyjaciół.
Zaczęto się teraz zastanawiać, co począć dalej.
Nie ulegało wątpliwości, że pierwszy akt procesu sądowego rodziny Rodrigandów będzie musiał rozegrać się w Meksyku. Wszystko jednak zależało od unormowania stosunków. Francuzi opuścili kraj, a tron cesarski chylił się do upadku. Dopiero po jego zagładzie można było liczyć na wydajną pomoc Juareza.
Po długich naradach postanowiono, że niektórzy udadzą się do prezydenta, reszta miała pozostać i strzec, aby czwórka tak ważnych jeńców nie uciekła.
Przystąpiono teraz do oczyszczenia podziemnego korytarza. Wszystkie znalezione papiery i kosztowności zostały starannie spakowane. Zabrano wszystko, co mogło dla Juareza przedstawiać jakąkolwiek wartość. — —