Grubas spojrzał na Hilaria ostrym wzrokiem.
— Chce pan się ze mną bawić w ślepą babkę? Nie radzę.
— Nie mam nic do ukrywania. Cóż chce mi sennor powiedzieć?
— Od chwili, w której otrzymałeś pan znane ci polecenia, niejedna zaszła zmiana. Przybyłem, aby ułatwić panu zadanie. Związek powysyłał do kilku miejscowości, leżących na tyłach republikanów, oddziały wojskowe, które podejmą akcję zbrojną.
Grubas wyciągnął jakąś kartkę i podał starcowi.
— Mam zatrzymać ten wykaz?
— Tak. Pokaże go pan w Queretaro majorowi Orbanezowi, adjutantowi generała Miramona.
— Czy Orbanez należy również do naszego związku?
— To pana obchodzić nie powinno! Zamelduje się pan u majora: reszta należy do niego.
— Dokąd się pan stąd udaje?
— Do Tuli.
— A więc również do Queretaro?
— Nie. Okrążę Queretaro.
— Dlaczegoż to? Moglibyśmy pojechać razem.
— Nie. Nie chcę, aby nas widziano razem. Adios!
Grubas znikł za rumowiskiem gruzów. Po chwili sylwetka jego na koniu zniknęła z oczu Hilaria.
Przybywszy do Queretaro, udał się do majora Orbaneza. Major przyglądał mu się badawczo przez chwilę, poczem rzekł:
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 81.djvu/21
Ta strona została skorygowana.
— 2273 —