prywatna. Był przed laty przyjacielem i obrońcą kilku członków mej rodziny. Odwiedziłem go w sprawach rodzinnych.
— Jakże to się stało, że pan przybył od niego do Queretaro?
— Wysłał mnie do Waszej Cesarskiej Mości.
Twarz cesarza nabrała lodowatego wyrazu.
— Czy pan uważa mnie za człowieka, utrzymującego stosunki z Juarezem?
— Skądże znowu. Przybyłem tu z inicjatywy kilku wybitnych ludzi. Choć przebywają w otoczeniu Zapoteki, los cesarza leży im bardzo na sercu.
— Jaki zaszczyt, co za cześć! — odparł Maksymilian z ironią. — Cóż mi sennor ma do powiedzenia?
— Polecono mi wręczyć Waszej Królewskiej Mości pewien papier. Musiałem jednak dać słowo honoru, że go zniszczę, gdyby Wasza Cesarska Mość nie chciała się nim posłużyć.
— To znaczy, że po przeczytaniu muszę panu oddać papier z powrotem?
— Tylko wtedy, gdy Wasza Cesarska Mość nie zechce się nim posłużyć.
— To brzmi bardzo tajemniczo. Proszę pokazać papier!
Robert wyjął pismo Juareza i podał cesarzowi. Maksymilian czytał z początku ze zdumieniem, stopniowo jednak brwi ściągały mu się panuro.
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 82.djvu/13
Ta strona została skorygowana.
— 2291 —