Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 82.djvu/20

Ta strona została skorygowana.
—   2298   —

— Niech cię o to głowa nie boli!
Do rozmowy wmieszał się pułkownik:
— Kim jesteście, sennores?
André siedział tyłem. Usłyszawszy pytanie Lopeza, odwrócił głowę i rzucił nań nieprzyjemne spojrzenie.
— Skądże ta ciekawość?
— Co takiego? Ciekawość? Czy nie wiecie, kim jestem? — huknął oficer.
— Pha! Wcale o tym wiedzieć nie chcemy. Z pewnością nie dowiemy się nic mądrego.
Lopez podniósł się i podszedł do stołu.
Zobaczywszy Roberta i André‘go, Emilia nie wątpiła, że przybyli, aby ją ratować. Nie zdradziła się jednak najmniejszym ruchem. Teraz zdjął ją lęk o małego André‘go, który spojrzał na pułkownika z nieustraszoną miną.
W tejże chwili André walnął pułkownika pięścią w głowę tak silnie, że Lopez zsunął się na podłogę. André skoczył mu kolanami na piersi i zatkał gardło.
Czterej żołnierze chcieli pośpieszyć swemu oficerowi z pomocą, ale Robert wstrzymał ich, wyciągnąwszy nabity rewolwer.
— Stać! — rozkazał. — Milczeć, nie ruszać się, bo kula w łeb!
Wyglądał tak groźnie, że żołnierze od razu zrezygnowali z oporu. Usiedli z powrotem, nie myśląc użyć broni. Vaquerzy i gospodarz, przyzwycza-