Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 83.djvu/26

Ta strona została skorygowana.
—   2332   —

Cóż jednak zawinił wam Cortejo, że pragniecie jego męczarni?
— Nie chcę go wcale dręczyć. Nie mam do niego osobistej urazy. Jeżeli Mindrello się zgodzi, możecie mu wpakować kulkę w łeb. Obawiam się jednak, że nie zdołacie zmiękczyć Mindrella, gdyż sennor ten wyznaje tę samą zasadę, co ja.
Gdy powrócili do pozostałych, Mindrello zajęty był wiązaniem lassa z rzemieni. Łatwo odgadnąć, do czego miało służyć. Cortejo patrzył nań oczami szeroko otwartymi ze strachu; Landola spoczywał ciągle jeszcze odwrócony tyłem.
— Sennores, jeżeli tli w was jeszcze choćby iskierka litości, nie będziecie tak okrutni! Nie błagam o darowanie życia, lecz o krótką śmierć! Nie dręczcie mnie, wpakujcie w głowę litościwą kulę! Prośby tej możecie....
— Nikczemny tchórzu!
Słowa te wypowiedział z największą pogardą Landola. Wił się jak piskorz i patrzył na towarzysza niedoli szyderczo.
Pod wpływem tych słów Cortejo zapominał na chwilę o strachu. Na twarz wystąpiły mu rumieńce gniewu.
— Łotrze, kanalio! Coś podobnego ośmiela się mówić człowiek, któremu całą tę nędzę zawdzięczam! Posłuchaj więc mego zdania o tobie! Jeżeli jest człowiek, któremu z całego serca życzę, aby go ugotowano tam w dole we wrzącej zupie, to ty nim