Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 84.djvu/13

Ta strona została skorygowana.
—   2349   —

— Któż was posyła?
— Jak mówiłem sennorowi porucznikowi, generał Hernano.
— Hernano? — zapytał major ze zdumieniem. — Na jakiejże podstawie?
— Rzecz bardzo prosta. Wiedział, żeście się tu ukryli.
— Nie może być! Skądże się dowiedział?
— Dziś przybył do was pewien wysłannik Miramona i wręczył rozkaz generała. Znamy treść rozkazu. Mogę wam nawet pokazać dosłowną kopię.
— W takim razie — ordynarna zdrada!
— Nie chcę o tym mówić.
— Macie kopię przy sobie?
— Tak. W prawej kieszeni spodni. Przy rewizji nie zwrócono uwagi na małą karteczkę.
Robert poczuł, że ktoś wyciągnął mu kartkę z kieszeni. Po chwili major zapalił ślepą latarkę i odczytał.
— Nie ma wątpliwości, że to zdrada! — zawołał siny ze złości.
Rozmowa w borze miała charakter niesamowity. Blask małej latarki oświetlał twarz wzburzonego majora. Reszta jego ludzi oraz Robert tonęła w ciemnościach nocy.
— Jesteście otoczeni — przerwał Robert długie milczenie. — Nie ma mowy o ucieczce, więc poddaj-