General Hernano był szczerze uradowany pomyślnym rezultatem akcji. Skoro się dowiedział o lekarzu Floresie i o jego próbie ucieczki, obiecał zasięgnąć dokładnych informacyj.
Robert miał właśnie wsiąść na koń, gdy ujrzał jeźdźca, zajeżdżającego galopem. Poznał go z oddali. Był to Zorski we własnej osobie.
— Ah, ty tutaj? — zawołał. — Co za niespodzianka!
— Szukałem cię, mój chłopcze. Od dłuższego czasu walki ustały, mam więc kilka godzin, i wczoraj postanowiłem cię odwiedzić.
— Co za radość!
— Cieszę się również. Powiedzże, gdzie byłeś przez ten cały czas.
— Miałem bardzo szczęśliwą przygodę. Zsiądźmy na chwilę z koni. Mam nadzieję, że w głównej kwaterze Hernana znajdzie się miejsce do pogawędki przy kieliszku wina.
— Poszukajmy!
Po chwili siedzieli w skromnej gospodzie. Robert zaczął opowiadać. Zorski słuchał uważnie, nie przerywając. Gdy Robert skończył, potrząsnął głową i rzekł:
— Dziwne... Czy znasz stosunki panujące obecnie w klasztorze La Cruz w Queretaro?
— Nie.
— Główna kwatera otrzymała dokładne informacje. Poprzedni mieszkańcy musieli wynieść się z
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 84.djvu/21
Ta strona została skorygowana.
— 2357 —