— Wiedziałem, iż nie opuściłaby pani męża, który całym sercem oddany jest cesarzowi.
— Cóż pan robi w Meksyku?
Dama, którą Robert spotkał, była księżną Salm, małżonką księcia Salma, który jako wierny adiutant cesarza trwał i cierpiał przy nim do ostatniej chwili panowania.
— Łaskawa pani, czy nie rozmawialiśmy raz o dziwnych stosunkach panujących w rodzinie Rodrigandów?
— Ależ tak. Przypominam sobie.
— Ta właśnie sprawa sprowadza mnie z za oceanu. Teraz dopiero praca nasza zaczyna wydawać owoce.
— To mnie cieszy.
— Czy wolno zwierzyć się z pewną tajemnicą?
— Nie zdradzę jej.
— Powinna ją pani zdradzić tylko dwom osobom.
— Komuż to?
— Cesarzowi i mężowi. — Oblegam cesarza tylko po to, aby go uratować.
— To brzmi nieprawdopodobnie.
— A jednak rzecz zrozumiała. Dotychczasowe moje wysiłki, niestety, nie przyniosły rezultatów.
— Nasze również. Właśnie przybywam od prezydenta.
— Od Juareza? To mnie bardzo dziwi.
— Zostałam przyjęta, rozmawiałam z nim.
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 84.djvu/25
Ta strona została skorygowana.
— 2361 —