Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 84.djvu/6

Ta strona została skorygowana.
—   2342   —

Przybyłem do Meksyku w sprawach rodzinnych i z pewnych przyczyn oddałem się do dyspozycji prezydenta.
— Ah! W jakimże charakterze służycie prezydentowi?
— W charakterze inżyniera. Jestem przydzielony do saperów.
— Hm. Wolę kawalerię. Inżynier to kret, uciekający przed światłem dziennym. — Zameldowano mi was jako porucznika Helmera.
Należycie do oddziałów generała Veleza?
— Tak:
— Ah, to zmienia postać rzeczy!
Robert opowiedział, co zaszło w lesie. Słuchano go uważnie. Wreszcie generał zawołał:
— Do licha! Mają na nas napaść, a tymczasem tracimy czas na bezcelowe rozmowy!
— Bardzo słuszne. Proszę raczej, aby się pan generał naprzód zajął nieco tym koronelem.
— Poco? Czas nagli.
— Nie tak bardzo, byśmy przedtem nie mogli zadać koronelowi kilku pytań i przeszukać jego kieszeni.
— Racja. Według waszej relacji atak ma się rozpocząć o pierwszej. Zaczną się przygotowywać o północy?
— Tak jest.
— Teraz dopiero wpół do dwunastej, mamy,