Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 85.djvu/2

Ta strona została skorygowana.
—   2366   —

— Naprzód do mego namiotu. Tam będzie czekać André.
— Ja? — zapytał mały André w radosnym podnieceniu. — Ja mam ratować cesarza?
— Tak. Przyprowadziwszy cesarza do namiotu, będę, oczywiście musiał wrócić do fortu. Wtedy sennor umieści Maksymiliana w jakimś bezpiecznym miejscu poza obozem. Będziemy musieli zastanowić się nad wyborem miejsca.
— Już dawno wybrałem — rzekł Zorski z uśmiechem.
— Gdzie?
— Tutaj. Najlepiej będzie, jeżeli cesarz się schroni w moim mieszkaniu.
— Nie będzie mógł tutaj pozostać pod żadnym pozorem.
— Mam dla niego kryjówkę!
— Gdzie jest to bezpieczne miejsce?
— Nie domyślasz się? Musi to być punkt, leżący na zboczu, gdzie nikt nie będzie szukać cesarza, gdzie Maksymilian będzie mógł pozostać dopóty, aż otworzy się dlań droga do morza. Mam na myśli hacjendę del Erina.
Słowa te wzbudziły entuzjazm Roberta i André‘go.
— Tak, jedynie hacjenda! — rzekł André.
— Nie byłem tam jeszcze — wtrącił Robert — Sądzę jednak, że wybór odpowiedni. Któż go tam zawiezie?
— Ja — odrzekł Zorski.