dzącej do Veracruz, po której zwykle jeździł dyliżans pocztowy, pojawił się oddział jeźdźców, eskortujących kilka powozów.
Po pewnym czasie rozeszła się wieść, że Pablo Cortejo został rozstrzelany na podwórzu więziennym za bunt i szereg innych sprawek.
Tak spełniło się przeznaczenie Cortejów.
W tym samym mniej więcej czasie zmarł wśród straszliwych męczarni doktór Hilario. — —
∗ ∗
∗ |
Kapitan Rodowski siedział w swej pracowni na starym fotelu i patrzył ponuro przed siebie. Na nogach miał grube, niekształtne buty filcowe, sięgające do kolan. Ponadto okryty był podwójnie zło żoną derką. Przed nim stał wierny Ludwik, z równie ponurą i bezradną miną.
— Tak — rzekł Ludwik. Nie znam żadnego środka, panie kapitanie.
— Jesteś tak samo głupi, czy tak samo mądry, jak lekarze! Eskulapi mnie dręczyli, hydropaci zniszczyli, a homeopaci doprowadzili do obłędu. Na ostry reumatyzm zapisują akonitynę, arnikę, belladonnę, lorykninę, chininę, chamomilę, rtęć, nux vomica, pulsatillę, siarkę, rododendron, fitolakkę i maścierz. Aby wyleczyć mnie z łamania kości, każą brać arnikę, pulsatillę, belladonnę, piżmo, jałowiec, siarkę i tatarak. — Niech mi ktoś powie, czy nie stałbym się workiem ziół, proszków i pigułek, gdybym to wszystko chciał przełknąć! Niech wszyscy diabli! Gdyby tak przyszła jakaś wiadomość w ro-