nie jest wykluczone, iż w przeciągu dwóch tygodni pojawi się w Zalesiu wraz z towarzyszami.
Trudno opisać radość mieszkańców Zalesia. Nareszcie nadeszła chwila powrotu.
Skoro nadszedł kapitan z telegramem w ręku, radość wzmogła się jeszcze bardziej. Przygotowania na przyjęcia drogich, utęsknionych gości trwały noc całą. Nikt nie mógł zmrużyć oka.
Oczekujący mieli wrażenie, że godziny wloką się niezmiernie wolno. Dopiero pod wieczór rozległ się turkot kół; w kilka chwil później rozłączeni przez szereg lat padli sobie w objęcia.
Po powitaniu towarzystwo rozeszło się po pokojach. Dom był pełen szczęścia.
W jednym z pokojów siedzieli don Manuel, don Fernando i sir Henry Lindsey i ze łzami w oczach rozmawiali o szczęściu swych dzieci. Obok stał Zorski z Rosetą i Mariano z Amy. Nie brakowało również matki i siostry Zorskiego. Książę Olsuna niemało ucieszył się ze swoim synem, doktorem Zorskim, a jego córka szczęśliwa, tuliła się do swego brata. Ze wszystkich ust płynęła cicha modlitwa.
— Gdzież nasza córeczka? — zwrócił się Zorski do żony.
Różyczka podbiegła do ojca i gorąco go ucałowała. Potem jednak zostawiła rodziców samych. Wzruszona, nie zauważyła wcale, że idzie za nią ktoś, kto nie dawno witał się ze swoją matką, leśniczym i starym Ludwikiem. Weszła do pokoju. Po chwili drzwi się otworzyły i stanął w nich Robert.
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 85.djvu/25
Ta strona została skorygowana.
— 2389 —