Strona:Tajemnicza misja pana Dumphry.djvu/11

Ta strona została uwierzytelniona.

— Proszę bardzo, owszem, mam czas.
— Doskonale. Powiedział pan, że chodzi panu o moj pobyt w Moskwie przez miesiąc październik, mówił pan o wynagrodzeniu, i chce pan wzbudzić we mnie zaufanie. Nie powiedział pan natomiast ani słowa, co mam tam robić — mogłem jedynie wywnioskować, że z podróżą tą połączone jest pewne ryzyko. To jest właśnie rzecz, o której powinienem wiedzieć przedewszystkiem. Są sprawy, których nie mógłbym się podjąć za żadne skarby świata.
— Zdajemy sobie z tego doskonale sprawę i nie żądamy niczego, coby było sprzeczne z honorem i i uczciwością. Nie mogę panu podać w tej chwili żadnych szczegółów ani nazwisk, mogę tylko ogólnie naszkicować nasz plan.
— Proszę o ten plan.
— Mieszka w tej chwili w Moskwie człowiek, o którym wszyscy myślą, że umarł. Pochodzi ze znanej rodziny i przed rewolucją rozporządzał ogromną fortuną. Teraz, ukrywając się, pod pospolitem chłopskiem nazwiskiem, zamieszkuje maleńki pokoik, ciupkę, za maleńkim sklepikiem w maleńkim domku w Moskwie. Za dawnych lat snycerstwo było jego ulubionym konikiem, rozrywką, doszedł na tem polu do dość dużych rezultatów. Teraz utrzymuje się z tego, że wyrabia i sprzedaje drewniane pudełka do papierosów. Niema nawet służącego, żyje zupełnie samotnie. Władze wiedzą jednak kim jest i mają go na oku. Dopóki nie robi nic, coby mogło wzbudzić podejrzenie, jest najzupełniej bezpieczny. Każdy jednak list, który otrzymuje, lub wysyła, jest czytany. Człowiek ten ma przyjaciół, którym niezmiernie zależy na przesłaniu mu nader ważnych, poufnych wiadomości. Będą one