Pod tym względem polegam najzupełniej na panu. Mógłby pan im powiedzieć, że wybiera się pan w październiku do Moskwy dla załatwienia jakichś interesów, które są jednak cokolwiek ryzykowne. Nie powinien pan oczywiście mówić wiele więcej.
— Dobrze — odpowiedział pan Dumphry. — Mam najzupełniejsze zaufanie do mojej rodziny i jej dyskrecji. Ponieważ nie jest to jednak wyłącznie moja sprawa, ograniczę się do tego, co mi pan pwiedział. Wspomniał pan o orderze. Czyż Rosja daje obecnie jakieś ordery?
— Prawdopodobnie — nie. Ale to wszystko jedno. Dekoracja, o której wspomniałem, i co do której nie mogę na razie nic więcej powiedzieć, nie będzie dekoracją rosyjską. Będzie pochodziła od innego mocarstwa.
— Zdaje mi się, odezwał się Dumphry, żeśmy już wszystko omówili.
— Chyba tak. Nie pozostaje mi nic więcej jak podziękować panu za udzielenie mi drogocennego czasu. Do czwartku rano — przypuszczam, że zdąży pan dowiedzieć się o wartości tych pierścionków, może poweźmie pan już nawet decyzję? Dowidzenia panu, panie Dumphry.
Po tej wizycie pan Dumphry z wielką trudnością powrócił do codziennych zajęć. Był podniecony i to przyjemnie podniecony. Zwyciężyło jednak poczucie obowiązku i jakoś przebrnął przez zajscie poranne. Zaraz po śniadaniu kazał sprowadzić taksówkę i udał się do sklepu pana Clew. Pan Clew, z którym pan Dumphry miał kiedyś do czynienia, był jubilerem w Hatton Garden.
Pan Clew, będąc w posiadaniu cenniejszych brylantów, nosił je zawsze przy sobie, w kieszeni.
Strona:Tajemnicza misja pana Dumphry.djvu/14
Ta strona została uwierzytelniona.