nia. Odłożył go wreszcie z westchnieniem i spytał: Czem mogę panu służyć, panie Punkham?
— Pinkham, powiedział doktór.
— Przepraszam, panie Pinkham. O co chodzi?
— Przychodzę tu do pana w dość dziwnej sprawie. Nie wiem czy tak nadzwyczajną historję znaleźć można w...
— Przepraszam pana, ale czekają na mnie o g. 15. Może pan będzie łaskaw ograniczyć się do najważniejszych spraw.
— Naturalnie. Niejaki John Ranley, pracujący w przedsiębiorstwie kinowem — zarówno jako inscenizator jak i aktor — doszedł do znacznego majątku. Temu niezwykłemu pechowcowi zaczęło nagle szczęście sprzyjać, zdobył niesłychane powodzenie. Zachwiało to ostatecznie równowagę jego umysłu. Rodzina oddała mi go pod opiekę. Największy kłopot był z tem, że ciągle zajęty układaniem scenarjuszy filmowych, uważa niekiedy ich treść fantastyczną za rzeczywistość i bierze w ich odgrywaniu czynny udział. Pod każdym innym względem jest równie zdrów, jak pan i ja. Nie sprawia najmniejszego kłopotu, nie ma napadów żadnych, do przedwczorajszego dnia byłem pewien, że mu nic nie brak i że nie ma zamiaru mego zakładu opuszczać. Byłem przekonany, że jest z mojej opieki najzupełniej zadowolony i nie ma zamiaru uciekać ode mnie.
Umilkł na chwilę, zastanawiając się, jak wreszcie powiedzieć to, o co chodzi.
— Tak, powiedział pan Dumphry.
— Onegdaj dopiero zdołałem się dowiedzieć, że umknął do Londynu. Strapiony tem byłem bardzo. Nie miał przy sobie prawie wcale pieniędzy i choć jest człowiekiem tak bogatym, że mógłby
Strona:Tajemnicza misja pana Dumphry.djvu/21
Ta strona została uwierzytelniona.