Strona:Tajemnicza misja pana Dumphry.djvu/25

Ta strona została uwierzytelniona.

dużą wartość. Wyobrażam sobie jaki to zawód dla pana.
— O tak, odpowiedział pan Ranley. Przytem nieszczęścia nigdy nie przychodzą same. Właśnie w tej chwili spotkałem przed pana domem swego starego przyjaciela, doktora Pinkham. Wsadziłem go do auta i muszę go odwieźć do Weybridge. Ile ten człowiek mógłby w życiu zrobić. Niestety!
— A cóż mu jest? spytał pan Dumphry.
Ranley postukał się w czoło i dodał:
— To wszystko z pijaństwa. To przekleństwo tylu lekarzy. Może uda mi się wyciągnąć go z tego, nie mogę twierdzić napewno. Tymczasem, panie Dumphry, zabrałem panu tyle drogocennego czasu; pragnąłbym doprawdy wynagrodzić to panu jakoś. Możo mi pan poda wysokość odszkodowania, przyślę panu czek. W tej chwili nie mam przy sobie książeczki czekowej.
— Wszystko w porządku, pomówimy o tem później. Bardzo mi było przyjemnie, że mogłem być choć w czemkolwiek użytecznym. Dowidzenia, panie Ranley.
Pan Ranley włożył pierścionki.
— Dowidzenia panu, panie Dumphry. Dziękuję panu za wszystko. Muszę już iść do tego nieszczęśliwego człowieka.

W parę tygodni potem, gdy pan Dumphry zapomniał prawie o całym wypadku, otrzymał od Ranley’a list.
— Przypuszczam, pisał, że przyjemnie panu będzie dowiedzieć się, iż pod opiekę doktora Pinkhama powróciłem zupełnie do zdrowia. Teraz do-