Strona:Tajemnicza misja pana Dumphry.djvu/6

Ta strona została uwierzytelniona.

— A cóżbyś ty właściwie chciał robić? — spytała Queenie.
— Dość trudno mi powiedzieć. Weźcie tylko pod uwagę, że moje życie zawodowe nie jest zbyt bohaterskie, życie domowe tu, w Tessel Road, też nie obfituje we wzruszenia. Nie twierdzę, że to źle, może nawet i lepiej. Ale czuję powolne zamieraranie temperamentu.
Pan Dumphry wyciągnął ręce, jakby chciał uzewnętrznić, że jego temperament pragnie wyrwać się z pęt cywilizacji.
— Muszę się zabrać do czegoś nowego. Moja energja wrodzona wymaga szerszego pola działania. Wezmę się do ogrodnictwa.
— Ależ ojcze — powiedziała Queenie; przyglądałam się w sobotę rano pracy naszego ogrodnika. Nie wydaje mi się, żeby zajęcie jego wymagało jakiejś niezwykłej energji.
— Wszystko zależy od tego, z jakiego punktu widzenia na rzecz spoglądamy. Przedwczoraj wieczór dostałem ilustrowany katalog duńskiego ogrodnika. Wstyd mi było, gdy porównałem fotografje jego ogrodu z naszym. Miałem ochotę natychmiast zakasać rękawy i zabrać się do roboty.
— Ogrodnictwo to bardzo zdrowy fach — rzekła pani Dumphry.
— Ale niezbyt podniecający — odpowiedziała Queenie. — Ojciec szuka wrażeń.
— Tego nie mówię — rzekł pan Dumphry...
Chciałbym
tylko czegoś, coby dało mojemu życiu więcej barwy...