Strona:Tam, gdzie ostatnia świeci szubienica.djvu/28

Ta strona została uwierzytelniona.

godnie. To jest poprostu nasz psi obowiązek! Psi obowiązek, powtarzam, bo my — czemże jesteśmy? Proch, marność, wobec tej Polski, za którą giniemy. Ty pomyśl: jaki to dla nas zaszczyt, żeśmy walczyli za nią z bronią w ręku. A że taki marny nam koniec wypadł — to trudno. Nie pierwsi my i nie ostatni. Tylu nas leży w ziemi i tylu jeszcze legnie... Tem się pocieszaj, bo niczem innem się nie pocieszysz. Ściśnij zęby, powiedz: «Tobie, Polsko!» a z lekkiem pójdziesz sercem i staniesz pod mur.
Wiem, że ci żal życia, pisywałeś wiersze, marzyłeś o sławie... Dajmy na to, stanie się cud, i z tej tarapaty wybrniesz cało. Bardzo pięknie! I cóż dalej? Napiszesz jeden i drugi tom poezyj do księżyca, do posagu Wenery z Milo[1], do kwitnących bzów, do słowików na jaśminach, do włosów kochanki i do jej cienkich kostek na nogach. Lecz co z tego, pytam? Dużo jest takich panów, co o tem piszą, a robią to lepiej od ciebie. Ale za Polskę zginiesz ty, a nie oni. Oni zostaną i dalej będą rymować o księżycu, o pałacach dożów weneckich[2], o łabędziu i Ledzie[3]. A jak sumienie ich ruszy, to może nawet ładny wierszyk o nas ułożą. Tak to bywa na świecie...

A kiedyś, po latach, wstanie z gruzów Wielka Polska i nas, bezimiennych, pomści ogniem i żelazem. Potem, jak przyjdzie jaka rocznica — nasz naród bardzo lubi rocznice — to o nas, poległych w tej wojnie, wspomną ryczałtem[4], i zrobi się im przyjemnie i ciepło na sercu od łezki patrjotycznego mazgajstwa. A my, bracie, będziemy leżeć w tej obcej ziemi, równiutko ułożeni, i żadnej już

  1. Wenus z Milo, albo milońska — starogrecki posąg marmurowy bogini Wenery, arcydzieło rzeźby starożytnej; znajduje się w Muzeum Luwru w Paryżu.
  2. Doża — nazwa naczelnika dawnych republik Wenecji i Genui.
  3. Słynny mit grecki, opracowywany niejednokrotnie w utworach literackich i w dziełach sztuk plastycznych.
  4. Hurtem, zbiorowo, razem.