Słowa Jana poruszyły w Jerzym najgórniej dźwięczące struny. Jerzy mówił o czemś do brata powoli, jakby przypominał z siebie rzeczy cudowne, a głęboko dotychczas ukryte. Było tam: o domu, o matce, która nigdy nie będzie wiedziała, jak pomarli jej synowie, o towarzyszach niedoli żołnierskiej, co może doczekają żywi niepodległej Polski. Najwięcej jednak obchodziła go Ojczyzna. Gdy o Niej mówił, był w swej ekstazie anhelicznej[1] nieskończenie, marzycielsko piękny.
— Myślę, Janku, nad tem, coś powiedział o Polsce i o nas. Że wobec Niej proch jesteśmy i nicość. To tak, jakby Rzeczpospolita była świętym słowiańskim dębem, który konarami rozrósł się ponad wszystką ziemię naszą. Pokolenia polskie, to dębu tego liście. Sto razy i więcej zazielenieje, zżółknie i opadnie listowie, ale dąb stoi, jak stał, i szumi wyniośle. Rodzili się, żyli i marli na polach bitew i po katorgach Polacy, ale Polska nie minęła i nie przeminie nigdy. A my właśnie, ja i ty, Janku, to takie dwa listki, zawiane Bóg nie wie gdzie... My zmarniejemy, jak liść, zadeptany w krwawem błocie, ale Drzewo nasze, zanim od gromów dziejowych zwali się ostatecznie, pierwej po stokroć wyda ze siebie zieleń, chlubniejszą nad laury starogreckich bohaterów. Pamiętasz, Janku, mój wiersz, ten, co to wydrukowano go w gazecie legjonowej na pierwszej stronie, a nawet grubszym drukiem? Ty go nazywałeś banialuką[2] modernistyczną[3], a ja zawsze mówiłem, że to najlepszy mój wiersz. Powiedziałem tam o Polsce, że jej wizję[4] niesiemy wszyscy na bagnetach naszych, jak cudnego
- ↑ Anheliczny — anielski; wyraz ten utworzył Słowacki.
- ↑ Banialuka — głupstwo, niedorzeczność.
- ↑ Modernistyczny (modernizm), nacechowany właściwościami prądu literacko-artystycznego, zwanego modernizmem, który polega, między innemi, na odtwarzaniu wzruszeń i odczuć dusz krańcowo indywidualnych.
- ↑ Wizja — widzenie.