Strona:Tamta.djvu/005

Ta strona została uwierzytelniona.

maniach i wspomnieniach swoich. Rysy jego przybierały chwilami wyraz tak bolesny, na ustach taka była gorycz, w głębi czarnych jego oczu takie świeciły błyskawice, że łatwo, — do niedyskrecyi może łatwo, — przychodziło śledzić na jego twarzy burzę, w sercu szalejącą, i bunty, które całą jego istotą wstrząsały.
Sama prawie nie wiedząc, co robi, ulegając niewyrozumowanemu popędowi współczucia, wstała z miejsca, nachyliła się nad nim, i kładąc mu rękę na ramieniu, spytała:
— Okrutnie cierpisz?
Dźwięk jéj głosu oderwał go od przeszłości i nagle chwili obecnéj przywrócił.
Jak człowiek ze snu zbudzony, który się wkoło siebie ogląda, chcąc wiedziéć, gdzie jest, tak Raul ręką po czole przeciągnął i błędne, wpół-nieprzytomne spojrzenie podniósł na twarz młodéj kobiety, obok niego stojącéj. Biało ubrana, z jasnemi włosami, które głowę jéj świetlistą aureolą otaczały, z czarną rzęsą, któréj cień padał na perłową bladość policzków, wydała mu się w téj chwili podobną do anioła-stróża, wyciągającego ręce nad czołem jego.
— Dobrą jesteś, Joanno, — szepnął. Bolesne naprężenie nerwów jego ustąpiło miejsca rozrzewnieniu i płakać zaczął, jak dziecko.


II.

Raul de Montmorand miał lat ze trzydzieści. Niewielkie upodobanie w towarzystwie, dzikość jakaś, połączona z nieśmiałością i zamknięciem się w sobie, coś wzgardliwego a przytém i dumnego w całém obejściu, niby poczucie własnéj wyższości, z obojętnością zmięszane, wszystko wskazywało, że jest to jedna z tych natur dręczonych wzniosłemi potrzebami i pragnieniami wyższemi, których życia powszedniość nie zaspakaja nigdy. Tajemniczy tryb życia jego nieprzeniknionym był dla ludzkich oczu. Nigdy o sobie nie mówił i nikomu odgadnąć się nie pozwalał. Dlaczego się Raul nie żeni? — pytano nieraz ze zdziwieniem. Co za miłość milcząca a dyskretna, nieprzejrzaną