Strona:Tamta.djvu/010

Ta strona została uwierzytelniona.

dzień, za chwilę zniknąć mający, zadumą uciszać się zdaje. Na dźwięk głosu Alicyi obróciła się Joanna.
— Nie, wcale nie zapomniałam o tobie, Alicyo moja droga, — rzekła idąc naprzeciw niéj, — bo w téjże właśnie chwili postanowiłam, że naprawdę siostrą twoją zostanę.
— Jakto? czy?....
— Raul prosił mnie o rękę, którą mu przyrzekłam.
— A! potrafiłaś więc nareszcie doprowadzić go do zdecydowania się na krok stanowczy? — dość niezręcznie wyrwała się Alicya. — To cud prawdziwy! Raul zawsze utrzymywał, że nie ma wcale powołania do małżeństwa i że za nic nie zdecydował-by się na nie, gdyby miał brata, który-by go mógł zastąpić w przekazaniu nazwiska naszego. Doprowadziłaś go, jak widzę, do zupełnéj zmiany przekonań, z czego ja osobiście niezmiernie zadowoloną jestem. Co to za szczęście, Joanno, zostać siostrą twoją!
Nierozważne słowa młodéj dziewczyny przykro dotknęły Joannę, bolesne wrażenie wyryło się na jéj twarzy. Był to początek prób, czekających ją w przyszłości.
— Czy nie pocałujemy się nawet? Taką masz minę, Joanno, jakbyś ledwie zadowoloną była?
— Jestem więcéj niż zadowolona, Alicyo: jestem wzruszona.... zmieszana.... a przytém bardzo szczęśliwa.
— Chwała Bogu! Ale gdzież Raul? Muszę mu przecie powinszować!
— O! daj mu pokój! Znasz jego zamknięcie się w sobie, wiész jak nie lubi żywszych objawów uczucia.... Zaczekaj, póki sam o tém mówić z tobą nie zacznie....
Alicya patrzyła na nią zdumiona.
— Poważna już z nas para, — dodała Joanna, odpowiadając na milczące zapytanie jéj wzroku, — Raul przestał już być młodzikiem, a ja wdową już jestem, nie dziw się więc, jeżeli mnie czasem widzisz nad wiek może poważną. Powaga zresztą nie wyłącza szczęścia.
Raul przy obiedzie się dopiéro ukazał. Koło szóstéj przybyło z sąsiedztwa parę osób, które, zatrzymane na obiad, późnym dopiéro wieczorem odjechały. Nie było więc mowy o niczém. Alicya, najlepszemi zamiarami ożywiona, starała się zająć niespodziewanych gości, ażeby Raul i Joanna mieli więcéj