Strona:Tamta.djvu/011

Ta strona została uwierzytelniona.

sposobności do rozmawiania z sobą, ale oni zdawali się właśnie sposobności takiéj unikać. Raul nalegał o zagranie w bilard, a Joanna siadła do fortepianu: żadne z nich nie udarowało drugiego ani słowem, ani jedném nawet spojrzeniem. Gdy o jedenastéj rozchodzili się każde do siebie, zamienili z sobą uścisk ręki, równie, jak zawsze, nic nieznaczący.
— Czy razem odbędziemy jutro rano konną przejażdżkę? — na progu już stojąc, z obojętną grzecznością spytał Raul.
Joanna zawahała się chwilę. Chciała-by odpowiedziéć potwierdzająco; przyjemność była-by to wielka, pokusa była bardzo silna, postanowiła jednak zamknąć się w granicach jaknajściślejszéj dyskrecyi. Wspólnie odbywana przejażdżka, kilkogodzinne sam na sam, w obecnych okolicznościach było-by skazywaniem narzeczonego na ciężki dla niego niewątpliwie wysiłek uprzejmości i rozmowy.
— Nie, — odparła, — nie razem. Jutro muszę niektórych biednych na wsi odwiedzić.
Widoczne zadowolenie, twarz Raula rozjaśniające, było uboczną dla młodéj kobiety nagrodą i razem ją przekonało, jak słodko jest poświęcać siebie dla ukochanych, nawet kosztem słusznie sercu należnego zadowolenia.
Raul udał się do swego pokoju, z uczuciem ulgi na myśl, że samotnie, w głębi lasów, będzie mógł puszczać wodze myślom, tak, jakby nic się w życiu jego nie zmieniło, i los jego wydał mu się mniéj ciężkim, niż dotąd mniemał.
W parę dni potém wyjechał, pod pozorem poczynienia przedślubnych przygotowań, i powrócić miał dopiéro na kilka dni przed ślubem, którego termin za dwa miesiące wyznaczono.
— Czy będziesz pisywała do mnie? — spytał narzeczonéj, żegnając ją.
— Nieczęsto, — odrzekła, — nie mam wielkiego upodobania w korespondencyi, a w dodatku teraz właśnie oczy mnie bolą. Alicya, którą u siebie zatrzymuję, udzielać ci będzie wiadomości o mnie.
— To i lepiéj, — pomyślał Raul, — cóżbyśmy sobie do powiedzenia miéć mogli?
Poniósł do ust rękę Joanny, uściskał siostrę i wskoczył do czekającego przed gankiem faetonu.