Strona:Tamta.djvu/014

Ta strona została uwierzytelniona.

niego wiara polegać jedynie będzie na powstrzymaniu się od niewierności.... czynnéj?
— Tak, bardzo chyba niewdzięcznym, — powtórzył Raul.
— Ach! — szepnęła, gdy rzuciwszy jéj uprzejme to zapewnienie, wychodził Raul z pokoju, — czy ja potrafię kochać, aby umiéć obejść się bez jego miłości?
Na palcu jéj błyszczała jednak obrączka ślubna. Poniosła ją do ust zbladlych i, mimo wszystko, przelotny uśmiech nadziei rozjaśnił twarz jéj łagodną.


VI.

Przez jakiś czas słyszała kroki Raula, chodzącego wzdłuż i wszerz pokoju, tuż nad jéj pokojem położonego; odgłos ten ustał wreszcie, światło zgasło: Raul położył się zapewne i zasnął. Dlaczegóż-by nie? Cóż się w jego życiu zmieniło? Czy dzisiaj nie takiém samém było dla niego, jak wczoraj?
O dwunastéj zeszli się wszyscy na śniadanie do jadalnéj sali. Zabierano się już do wetów, gdy kamerdyner wniósł świeżo przybyłe z poczty listy i na srebrnéj tacy podawał każdemu, co dla kogo przeznaczone było. Raulowi dostał się spory pakiet; położył go obok siebie, ale wzrokiem natychmiast wyróżnił z pomiędzy rozmaitego kształtu listów jeden, który żywo wziął do ręki. Nie otworzył go jednak, ale, potrzymawszy przez chwilę w drżącéj trochę ręce i przyjrzawszy mu się w zamyśleniu, do kieszeni go schował; poczém, jedna po drugiéj, otwierał resztę kopert z jak najzupełniejszą obojętnością. Joanna udawała zajętą przeglądaniem dzienników, aby mu zostawić swobodę przeczytania niecierpliwie wyglądanego listu; ale, widząc, że go nie czyta, kazała prędzéj podawać, aby wstanie od stołu przyśpieszyć. Rzec-by można, że niecierpliwość, którą w nim odgadywała, jéj się także udzieliwszy, równie boleśnie czuć jéj się dawała. Zaledwie przeszli do salonu, Raul wyszedł, pod pozorem, że idzie szukać swego porte-cigares.
— Ja pójdę go poszukać, — zawołała Alicya, czyhająca na sposobność ułatwiania im sam na sam.