postawić. Najbardziéj towarzyskiemi są zwykle stadła małżeńskie, niezbyt ściśle z sobą zespolone.
Nie byłoż to zresztą obowiązkiem, choćby ze względu na Alicyą, widywać trochę ludzi? Dom ich, na oścież otwarty, stał się wkrótce jednym z najbardziéj ożywionych w okolicy, a gdy nadeszła zima, raz na tydzień tańczono tam w wesołém gronie.
— Pani, która jesteś szczęśliwą, — mawiali do niéj mężczyźni.
— Pani, która masz tak miłego męża, — mawiały kobiety, z pozoru sądząc jedynie.
Bądź co-bądź, chociaż nie była szczęśliwą, posiadała przecież Joanna skarb nieoceniony, nad inne wyższy: nadzieję. Szczęście, które dzisiaj nie było jéj własnością, mogło przecie lada dzień stać się jéj udziałem, a myśl ta godziła młodą kobietę z jéj losem.
Pewnego wieczora, rozpoczynano właśnie kotyliona, gdy u drzwi wchodowych zabrzmiał silnie pociągnięty dzwonek.
— Depesza, — półgłosem oznajmił Raulowi kamerdyner.
— Depesza! Dawaj prędko!
Zbladł czytając; zauważyła to Joanna, która się do niego zbliżyła.
— Muszę jechać natychmiast, — rzekł Raul. — Niech jednak tańce nie ustają. Interes to osobisty, zwłoki niecierpiący, i mnie tylko jednego dotyczy. Na wszystko więc proszę, niech to niczyjéj uwagi nie zwraca.
Z śmiertelnym w sercu bólem, Joanna nie ustawała pełnić obowiązków pani domu, podczas gdy pośpiesznie zaprzęgano powóz, który odwieźć miał Raula na dworzec.
Czy odjedzie, nie pożegnawszy się z nią wcale? Nie! to być nie może....
Wymknęła się z salonu i pobiegła do pokoju, w którym się do drogi przysposabiał. Zatrzymała się u drzwi, wahająca; poczém, postanowiwszy, że zobaczyć go musi, bo.... kto wié, czy Raul powróci? zlekka do drzwi zapukała.