Raul patrzył na nią przez długą chwilę, poczém, w dłuższym niż zazwyczaj uścisku zatrzymawszy jéj rękę, wyszedł powoli.
Gdy nazajutrz rano Alicya, wszedłszy do salonu, spostrzegła brata, rzuciła mu się na szyję z głośnym okrzykiem radości.
— Szczęśliwa! — pomyślała Joanna. — Ona uściskać go może, a ja nie śmiem sobie na to pozwolić.
Cóż się jednak stało? Czy poróżnił się z tą, którą kochał, czy téż ta ukochana chorą była, umarła nawet może? Ani jedném słowem nie uwiadomił o tém Raul Joanny. Zauważyła tylko, że listy przychodzić przestały, że przybycie poczty nie wzbudza już w jéj mężu niecierpliwego oczekiwania. Smutny, odrętwiały, patrzył na upływające godziny. A prócz tego.... traf-że to tylko, czy powrót ostréj pory roku stał się przyczyną, że w ciemniejsze niż zwykle, zupełnie ciemne barwy, ubierał się teraz Raul? Zdawało się Joannie, że ciągle w czarném tylko chodzi.
Z początku, ciągle w domu siadując i z trudnością dając się namówić na chwilowe świeżém powietrzem odetchnięcie, nabrał Raul po kilku dniach zwyczaju wyjeżdżać regularnie codzień na kilka godzin, zachowując jak najzupełniejsze milczenie co do celu i kierunku swoich przejażdżek. Nikt mu nigdy nie towarzyszył, czy to kiedy konno wyjeżdżał, czy powozikiem, którym sam się zwykł powozić. Nie musiała więc umrzéć... tamta? A jeżeli nie pisywała, to dlatego jedynie, że była może tu gdzieś, blizko, że Raul ją codzień odwiedzał?
Uczuła wtedy otwierającą się pomiędzy nimi najgłębszą ze wszystkich przepaść: przestała szacunek miéć dla niego. Nie kochał jéj? był w swojém prawie; było to po części umówioną pomiędzy nimi rzeczą.... Dotychczas jednak istniał pomiędzy nimi węzeł wzajemny: cierpieli oboje i szanowali się oboje nawzajem.
Ale deptać nogami przysięgę, zdradzać ją, wyrządzać jéj tę krwawą obelgę, żeby pod jéj bokiem kochankę swoję umieścić.... nie! tego już było zanadto! To, czego ona domyślała się niewyraźnie, wszyscy wokoło niéj wiedziéć na pewno musieli? Truła się myśli téj goryczą i zdało jéj się, że w spojrzeniach każdych patrzących na nią oczu litość nad sobą czyta.
Podtrzymywana dotychczas zajęciem, jakie w niéj budziła
Strona:Tamta.djvu/024
Ta strona została uwierzytelniona.