Po odejściu Raula, Joanna, zasnąć nie mogąc, długo rozmyślała o téj dziwnéj scenie, która uwydatniła prawość ich wzajemną.
Jakkolwiek nie było między nimi porozumienia serdecznego, wierzyli jednak sobie nawzajem, a z téj ufności zobopólnéj wyradzał się — bądź co bądź — pewien związek. Jedno tylko niepokoiło ją zagadnienie: Raul byłby może wolał inne rozwiązanie? Gdyby mu się oddała, może miłość, przenikająca jéj serce, była-by i w jego serce wniknęła? Palące to pytanie, a do rozwiązania trudne. Przywodziła sobie na myśl niespodzianie doznaną przyjemność ujrzenia go obok siebie, tu oto, w tym pokoju, do którego on jeden wejść miał prawo.... Zdawało się jéj, że jeszcze czuje urok tego poufałego zbliżenia, które dotąd nieznaném jéj było: uścisk jego dłoni, oparcie głowy na jéj ramieniu, lekką tylko tkaniną przesłoniętém, ciepło ust dotykających jéj czoła pocałunkiem.
Miałaż więc żałować, że na tém się tylko skończyło? Nie — bo Raul chcąc dać więcéj, stawał w sprzeczności z istotném swego serca pragnieniem.
Potém myśléć zaczęła o swojéj rywalce z pewną zrazu litością. Umarła więc ta, któréj się tak obawiała Joanna? Zeszła ze świata; przestała stąpać po téj ziemi, po któréj stąpał Raul. Ale, umarła nawet, wszak jeszcze groźną była? Śmierć uświęca przecie wspomnienia? Żal za tymi, których się bezpowrotnie utraciło, wszak wzmaga siłę miłości? żal, z tylu łez i tylu radości powstały, że wszystkie w sobie streszcza i wszystkich żywém jest wcieleniem? Żyjącą mógł Raul przestać kochać kiedy; mogła była zobojętniéć mu może; obraz jéj rozwiewałby się zwolna w pamięci; podczas gdy teraz wspomnienie jéj wyryte było w jego sercu równie głęboko, jak jéj imię na marmurze grobowéj płyty. O! Raul nie należał do tych, którzy zapominają! Widziała przecie zrozpaczoną jego postawę, posępny ogień spojrzenia, zniechęcenie, każdy jego ruch cechujące? A łagodność jego i nieprzebrana cierpliwość nie pochodziłyż głównie z najzupełniejszéj, wzgardliwéj pra-
Strona:Tamta.djvu/039
Ta strona została uwierzytelniona.