Strona:Tamta.djvu/047

Ta strona została uwierzytelniona.

— Z dobroci mojéj, Raulu? Więc ja tak dobrą jestem? Nie wiedziałam o tém wcale... chcę jednak temu wierzyć, skoro takie jest twoje o mnie zdanie. Bądź jednak pewny, że nie dlatego cię kocham, że jestem dobrą, i że to raczéj miłość moja natchnęła mnie tą dobrocią, która mi serce twoje zjednała. Niech jednak błogosławioną będzie, skoro, dając mi miłość twoję, szczęście mi daje nareszcie!
— Tak, szczęście, Joanno droga... tém droższe, że tak długo oczekiwane, tém słodsze, że po łzach następuje — tém zupełniejsze, że z trudem zdobyte.

KONIEC.