Strona:Taras Szewczenko - Poezje (1936) (wybór).djvu/146

Ta strona została przepisana.

Bo jak ludzie powiadają:
Nie licząc, nie mamy.
A więc może tak, niebogo:

My ciebie nie znamy,
195 

Ani ty nas. A pomieszkasz,
Rozpatrzysz się w chacie,
Rozpoznamy i my ciebie; —
Wtedy o zapłacie

Pomówimy! Czy tak?”
200 

— „Dobrze.”
— „Więc rozgość się w chacie.”
Zgodzili się. Mołodyca
Rada i wesoła,

Jakby pana poślubiła,
205 

Zakupiła sioła.
Czy to w chacie, czy na dworze,
Czy koło bydlątka —
I wieczorem, i do świtu;

A koło dzieciątka
210 

Tak i ślęczy niby matka —
I zawsze jej mało:
To go czesze, myje, tańczy,
To koszulkę białą

Co dzień Boży chłopcu wkłada;
215 

Śpiewa mu, swywoli,
Wózki robi, a w niedzielę
Z rąk wziąć nie pozwoli.
Dziwują się staruszkowie,

Błogosławią Boga,
220 

A bezsenna najemnica
Co wieczór, nieboga,
Dolę ciężką swą przeklina,
Gorzko, gorzko płacze;

Lecz nikt tego nie posłyszy.
225 

Nikt łez nie zobaczy