Strona:Taras Szewczenko - Poezje (1936) (wybór).djvu/151

Ta strona została przepisana.

I u stołu posadzili,
O Kijów pytali.
Ona im opowiadała,
Ci ją częstowali.

Przyrządziła Katarzyna
365 

Pościel jej w komnacie,
Aby sobie odpoczęła
Po podróży w chacie.
Za co oni mię kochają?

Za co poważają?
370 

O, Boże mój miłosierny!
Czy się domyślają?
Być nie może!... Jam mu nigdy
I poznać nie dała...

To z dobroci...”
375 

I biedaczka
Ciężko zapłakała.


Trzykroć już kra zamarzała,
Po trzykroć topniała,

Trzykroć Hannę do Kijowa
380 

Kachna wyprawiała,
Jak rodzoną. Po raz czwarty
Żegnała niebogę
Aż na polu u mogiły

I prosiła Boga,
385 

Aby prędzej powracała,
Bez niej bowiem w chacie
Tęskno jakoś i samotnie,
Jak po matki stracie.


Jakoś po Wniebowzięciu, w niedzielę,
390 

Trochim w koszuli bialutkiej,
Czując słoneczko na ciele,
Usiadł na przyzbie czyściutkiej