Strona:Taras Szewczenko - Poezje (1936) (wybór).djvu/155

Ta strona została przepisana.

A dla wszystkich — czerwonego
Wina z Carogradu
Wiader ze trzy w beczułeczce

I kawioru z Donu, —
500 

Wszystko wiezie, nie wie tylko,
Co się dzieje w domu.

Idzie Marko, nie dba o nic.
Przyszedł — „Sława Bogu!”

I otwiera butnie wrota,
505 

I modli się Bogu.
„Czy słyszysz ty, Katarzyno?
Biegnij na spotkanie.
Przyszedł! przyszedł!... biegnij prędzej

Niech tu zaraz stanie!
510 

Chwała Tobie, Chryste Jezu!
Ledwiem doczekała!”
I Ojcze nasz cicho, cicho
Jak przez sen szeptała.

Stary głaszcze woły siwe
515 

I jarzma zdejmuje
Wyrzynane, a Katrusia
W Marka się wpatruje.
„A cóż Hanna, Katarzyno?

Gdzież to moja głowa?
520 

Czy nie żyje?”
— „Żyje jeszcze,
Lecz bardzo niezdrowa.
Prędzej, Marku, chodź do chaty,

Póki się turbuje
525 

Dziad z wołami... Ona dawno
Ciebie oczekuje”.
Wchodzi Marko mój do chaty
I stanął u proga...

Aż się przeląkł. Hanna szepce:
530