Ta strona została przepisana.
A ja płaczę, lata tracę,
Więdnę od kochania.
Powiedz jemu, moja droga,
Że świat się naśmiewa,
200
Bo on nie przybywa.
Własna matka chce mię żywą
Złożyć w ciemnym grobie...
A jakże to ona radę
205
Kto doglądnie ją na starość,
W potrzebie pomoże?
Matko moja!... Dolo moja!
Boże Ty mój, Boże!
210
Przed świtaniem, rano,
Jak go niema, zapłacz cicho,
By łez nie widziano.
Rośnij, rośnij, topoleńko,
215
Płyń, ach płyń, łabędziu biały.
Przez morskie lazury!”
Taką piosnkę czarnobrewa
W stepie zanuciła,
220
W drzewo się zmieniła.
Nie wróciła już do domu,
Stoi sama jedna...
Cienka, giętka i wysoka,
225
Po dąbrowie wicher wyje,
Mknie, pędzi przez pole,
Aż do samej ziemi zgina
Przydrożną topolę.
1839.
Petersburg.